sobota, 14 lutego 2015

Ważna decyzja!

Stwierdziłam,że teraz rozdziały będą pojawiać się częściej,ale będą krótsze.
Teraz z resztą zaczynam ferie,więc mam czas na pisanie ;>

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 17

-Filip...-powiedział cicho w samocodzie,kiedy jechaliśmy do Warszawy
-Słucham...-odpowiedzial,nie odrywając wzroku od drogi
"Powiem mu.Nie moge...on się załamie...Musze mu powiedzieć....Nie dam rady....On musi wiedzieć..."-biłam się przez chwile z myślami
-Co mi chciałaś powiedzieć?-zapytał w końcu przerywając ciszę miedzy nami
-Już nic-uśmiechnęłam się do niego nikle
On przymknął delikatnie oczy,i skupił się na wykonywanej czynności.
Dlaczego ja ciągle odwlekam te rozmowę?Przcież w końcu i tak będe musiała mu o tym powiedzieć...Dlaczego to musiało przytrafić się akurat nam?Czy my zrobiliśmy coś złego?Za każdym razem,tylko mi przytrafiają się nieszczęścia,ale tym razem...niedawno skończylam dopiero 18 lat,a jestem w przypadkowej ciąży,zerwałam zaręczyny i....jestem bardzo poważnie chora.Ja mam dopiero 18 lat,cale życie przedemną...a ja juz mam takie problemy...
Kiedy tak o tym myślalam,kilka łez spłyneło mi po policzkach.
-Słyszysz mnie?Wiktoria...Mówię do Ciebie...-usłyszałam wyrywający mnie z zamyśleń głeboki głos Filipa
-Tak,przepraszam...-pociągnęłam nosm i wytarłam policzki-Co mówileś?
-Pytalem się,czy dobrze się czujesz...-załapał mnie za ręke kiedy staliśmy na czerwonym świetle-Ciągle patrzysz się jak kople deszczu spłyają po szybie i na nic mi nie odpowiadasz...
-Dobrze się czuje,tylko...
-Tylko co?
Pokręciłam tylko głową,którą znów oparłam o szybę.
Samochod zjechal na pobocze
-Czemu sie zatrzymaleś?-zapyatałam Filipa,odrywając głowe delikatnym ruchem od szyby
-Powiesz mi w końcu o co chodzi?Czemu ciągle jesteś taka przybita?-zapytał
To teraz.To ta chwila.Musze mu teraz o tym powiedzieć
Wypuściłam powoli powietrze z ust
-Ja...-zająknęłam się-Ja jestem chora...-cicho pinęłam ,a głos załamał mi się pod wpływem płaczu
-Ale..Jak choranie rozumiem...?-zamrugał kilka razy
-Kiedy byleś w Szwajcarii,a ja jeździłam do lekarza,okazalo się,że jestem na coś chora,to bardzo rzadka choroba,więc nawet nie wiadomo czy to jest już pewne,ale jest to bardzo prawdopodobne...-zalałam-I jeśli jestem chora...To jest zagorożenie życia i dziecka...i mojego...
Filip oparł się łokciami o kierownice,i schował twarz w dłoniach.
Czy taie rzeczy muszą się nam ciągle przytrafiać?!
Wytarłam oczy i policzki od łez,poczym zwróciłam się do Filipa
-Wszystko będzie dobrze,obiecuje...Filip,nie martw się...
-Wiem,że wszystko będzie dobrze,ufam Ci...Pomoge Ci we wszystkim,nie zostawię Cie teraz ani na chwile.obiecuje Ci...-złapal mnie mocno za dłonie.i patrzył prosto w moje zaplakane oczy.
-Filip,to jeszcze nie jest pewne,poradze sobie we wszystkim sama...
-Chcesz wrócić do domu?
-Nie,jedźmy już,jesteśmy już prawie w Warszawe,bez sensu teraz wracać do domu...-westchęłam-Jedźmy poprostu dalej...
Po chwili samochod ruszył z miejsca.
-Wiesz co?Teraz rzeczywiście mi się wydaje,z lepiej byloby mieszkać w Warszawie,niż jeździć tu 2 razy w miesiącu...
-Ale i tak nie mamy teraz pieniędzy,żeby kupić dom,mieszkanie...-westchęłam cicho
-Ale moi rodzice mają-odpowiedział bez namysłu
-Przestań,nie będziemy przecież tyle pieniędzy od nich prosić...
-Skarbie,dobrze wiesz,że oni na narzekają na brak pieniędzy...
-Ale kupno domu to są bardzo duże wydatki!Nie możemy prosić ich o aż tyle!
-Nie denerwuj się...
Westchęłam ciężko,i oparłam głowę o oparcie.
Po ok godzinie dotarliśmy na miejsce.
Wyszliśmy z samochodu,i staneliśmy przed drzwiami
-Filip,boję się...
-Czego?-objął mnie delikatnie
-Jak na to zareagują?Nieślubne dziecko w wieku 18 lat.Będą wniebowzięci...
W tym samym czasie drzwi do domu otworzyły się,i stanęła w nich mama Filipa,z fartuszkiem oraz szerokim uśmiechem na twarzy.Uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do środka.Filip wszedł zaraz za mną,rozmawiając już ze swoją mamą.
-Boże,dzieci,jak was tu dawno nie było...!-wzniosła dłonie nad głowę i machnęła w dół
Tata Filipa był nadal w Szwajcarii,miał wrócić dopiero na święta,Iza wyszła gdzieś z koleżankami,więc było dość niezręczne,kiedy nikt nie wiedził co powiedzieć.Ostatecznie skończyło się na tym,że mama poszła do kuchni,a my na spacer z Leonem.
Kiedy byliśmy już przed domem,zamknęłam oczy i powoli oparłam się o ścianę.

Przechadzaliśmy się po mieście.Kiedy już wracaliśmy do domu,spotkaliśmy Izę, i resztę drogi do domu wróciliśmy razem.
Filip i Iza są ze sobą naprawdę blisko,i w sumie to nie mają przed sobą żadnych tajemnic,więc Filip jak to Filip oczywiście wszystko wygadał... Tak.
Wszystko. Dokładnie.
Ale... nie mam nic przeciwko temu... Ciekawe czemu Filip tego wszystkiego nie wypaplał mamie? Naprawdę musimy powiedzieć mamie... Ale jest ona tego nie zaakceptuje? Wiem,że mama Filipa miała chorego brata, i sądzę,że nie chciałaby znów tego przeżywać.Wiem też, jak bardzo jest szczęśliwa, że ma zdrowe dzieci...
Filip poraz kolejny raz wyrwał mnie z zamyśleń, mocniej ściskając moją dłoń.Zamrugałam szybko kilka razy, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie.Niedługo potem byliśmy już wszyscy w domu.

***Oczami Filipa***
Ona nie przyjmie przecież tego do wiadomości... No ale i tak musimy jej to powiedzieć.
Albo nie. To ja musze jej to wytłumaczyć, Wiktoria nie dałaby rady...

***Oczami Wiktorii***
Wróciliśmy do domu ok.16.W domu czekała na nas mama Filipa z obiadem.
Zjedliśmy, potem wypiliśmy kawę, i już był wieczór.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się dość długo. W końcu poszłam do łazienki, a chwilę potem do łóżka. Filip jeszcze siedział przy stole.
Mam nadzieję, że jakoś wytłumaczy to mamie.

#Kolejnego dnia,rano

Wstałam ok.9,wyszłam z pokoju, i poszłam na śniadanie. Oczywiście wszyscy już tam byli. Uśmiechając się usiadłam obok Filipa, naprzeciwko mamy, niepewnie patrząc na nią,a kiedy nie podniosła głowy, ani nie spojrzała na mnie, odrobinę speszona spojrzałam na Filipa, który tylko delikatnie musnął ustami moje czoło. Wiedziałam że coś było nie tak...Reszta posiłku przebiegła w ciszy. Filip stwierdził, że "w sumie to możemy już jechać do domu".
Uwielbiam to.Jedziemy 4godziny.Zostajemy na noc.Kolejnego dnia rano wyjeżdżamy, i znów jedziemy 4godziny...
Ale teraz nie mam nic przeciwko temu, skoro mamy się do siebie nie odzywać...

*podczas drogi powrotnej*
Ledwo wyjeżdżając z Warszawy, Filip zaczął opowiadać mi o reakcji mamy.
Oczywiście . Nie była zachwycona... A czego się miałam spodziewać?Przcież my mamy po 18 lat...
Filip nawijał bez przerwy, co chwile spoglądając na mnie.
–Filip,nie tłumacz mi tego, błagam,daj mi spokój...

***Oczami Filipa ***
Rozumiem,że Wiktorii jest teraz ciężko, ale przecież ona musi zaakceptować obecną sytuację...

#W domu
Wiktoria weszła do domu,sądze że już nie jest taka zdołowana.
Mimo,że podczas drogi nie odzywała się za dużo,to jednak śmiała się,co raczej dobrze wrórzy.Narazie jednak wolę nie pytać się jej o to.

***Oczami Wiktorii***
Pogodziłam się z tym.Wiem,że mama Filipa też się z tym pogodzi,przecież nie ma innego wyjścia...Na pewno będzie jej ciężko, ale musi to zrobić ze względu np.na Filipa.














Rozdział jest strasznie krótki, a nie było go strasznie długo... Ten rozdział mi się ani trochę nie podoba... No ale mam nadzieje że ktoś jeszcze to czyta...A jeśli czyta,to prosze o komentarz,to motywuje ;)

CZYTASZ----->KOMENTUJESZ----->MOTYWUJESZ ♥

piątek, 2 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 17!!!

Tak jak mówiłam,rodział 17 miał być na poczatku stycznia.Jest początek stycznia.Rozdziału nie ma. czego innego mogliście sie spodziewać...No więc chodzi o to,że ja nie mam czasu tego pisać.Poprostu nie mam czasu.Czytam teraz lekture i pare innych książek,często 'siedze' na asku (http://ask.fm/WiktoriaBigalke),i wiem,że ten czas mogłabym przeznaczyć na pisanie rozdziału....No ale bardzo się staram żeby ten rozdział jakoś wyszedl,i jak każdy inny,poprostu nie mam weny.A rozdział zapowiada się....hmmm..interesujący.I wydaje mi się,że rozdział nie będzie taki 'do śmiechu'.Więc przygotujcie się na dramaty,płacze,i nieakceptaje...No,to macie 'zapowiedź',możecie zgadywać co się stanie :D Piszcie mi na asku,lub w komentarzach co obstawiacie ;3


UWAGA!!!
Nie chodzi wcale o stratę ciąży,to by było za banalne...


A jak tam Sylwester się udał? Bo mi szczerze,to tak średnio ;x
Ale zdjęcia muszą być :D
Zdjęcie z Pauliną ;)
(Ja po lewo ;D)

wtorek, 23 grudnia 2014

ŚWIĄTECZNE ŻYCZENIA ♥


  Życzę wam, byś zawsze znalazł czas na wypicie herbaty, rozmowę z babcią, czytanie gazety... Tak łatwo przeoczyć coś ważnego, gdy się zapomina o spokoju, bliskich- a skupia tylko na pracy, pogoni za wynikami w nauce. Nauczcie się znajdować czas, by Być, Kochać i cieszyć się z małych- wielkich rzeczy. Święta Bożego Narodzenia dają szansę na spotkanie z najbliższymi! ღ
                                                                                                                                 ~Życzy Ruda :*



Macie naszą CHOJANKE :D ;3
 
 
 
 
 
 
*Jak widzieliście podpisałam się "Ruda" a nie tak jak sie nazywam na bloggerze,czyli "Princessa"...Muze jakoś poszperać,i zmienić sobie nazwe bloggera (jeśli można...) jeśli ktoś może wie jak,to napiszcie mi w komentarzu,lub na moim asku :
 
 
http://www.google.pl/url?url=http://ask.fm/WiktoriaBigalke&rct=j&frm=1&q=&esrc=s&sa=U&ei=eGaZVNHJOYP8aL7NgOgO&ved=0CBMQFjAA&usg=AFQjCNHA6_DRLh-KFaj1T0sjM1tgiikm4g
**Na moim asku macie jeszcze link do FB,jak coś to piszcie ;)




***Rozdział 17 już się pisze,do końca tego roku powinien się pojawić :D a jak nie,to na pczątku stycznia ;/
Naprawde nie jest łatwo to wymyślić,a potem napisać...

sobota, 13 grudnia 2014

Wstyd mi za siebie...

Heej...Tak,to znowu ja,jednak żyje...
Rozdziału nie ma os bardzo długiego czasu bo aż od...ponad 2 miesięcy...

Poza tym,mam popsuty telefon,i zabardzo nie mam jak pisać...do tego oczywiście i jak zwykle brak weny...ale dzisiaj postaram się "wypocić" ten 17 rozdzial,będe go pisała przez caly dzień jak dam rade :P
Widze,że ktoś czyta tego bloga,mam ponad 1000 wyświetleń,dla mnie to bardzo dużo...wczoraj bylo tutaj zaledwie 10 osób,ale ja się strasznie ciesze,że kogoś jednak to interesuje,i ktoś czeka na ten kolejny rozdział....dziękuje że jesteście ;)

A tak wgl. jak po Mikołajkach? Macie śnieg? :D
Ja oczywiście nie -.-"



No,to zabieram sie za rozdział ;>

poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 16

Nie wiedziałam co mam robić...Zupełnie go zdołowałam...Strasznie go kocham,ale ten pierścionek musi jeszcze poczekać...
Chcąc nie chcąc zaczęłam myśleć o tym,co się wydarzyło między mną,a Filipem.Wiem że nie powinnam ciągle o tym myśleć,ale ja strasznie to przeżyłam...To było slamnie bardzo trudne...
-Filip...-powiedziałam szeptem
-Co sie dzieje...?-zapytał również szeptem
-Tęskniłam za tobą...-przekręciłam się na bok,żeby leżeć twarzą do niego
-Też tęskniłem,ale nie ciągnij dalej tego tematu,dobrze Skarbie?-przciągnął mnie bliżej do siebie,i czule pocałował mnie w główke,dłużej przytrzymując usta przy moich włosach
-Mhm...-odmruknęłam już zmęczona,po czym ziewnęłam
-Śpij już Skarbie,zmęczona jesteś...Nie denerwuj się,jestem tutaj i już Cie nie zostawie Kochanie...-szepnął mi do ucha
O wiele spokojniejsza zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.
Z wiadomością że Filip tu jest,i dalej będzie,czułam się poprostu bezpieczna.Nie sądze że coś by mi groziło bez Filipa,ale poprostu czuje się bezpieczna,i mam 100% pewność,że nic się nie stanie.On poprostu wywołuje we mnie takie uczuci,i nic na to nie poradze.

Obudziłam się ok.11.W końcu po tych dwóch przepłakanych nocach,mogłam się pożądnie wyspać.A co ważniejsze,w końcu mogłam się wyspać u boku Filipa.
Leniwie otworzyłam oczy i przekręciłam głowe w prawo:
-Hej Aniołku...-uśmiechnął się do mnie zaspany-Jak łapka?-zapytał,i delikatnie ujął moją jeszcze owiniętą folią lewą ręke
-Jeszcze troche boli...Ale jutro już chyba będe mogła ściągnąć tą folie...-również się uśmiechnęłam i wstałam z łóżka,po czym podeszłam do szafy i wyciągnęłam ciasne granatowe dżinsy,i luźną,białą koszule z delikatnym 'ogonem z tyłu,zapinaną na również białe guziki.Koszula była wydekoltowana,ale nie w pół ogrąg,tylko w trójkąt,i guziki przy łokciach.
Zapięłam wszystkie guziki włącznie z tymi na rękawach,i skoczyłam na łóżko:
-Jedziemy do Warszawy?
-Po co?
-Znudziło mi się mieszkanie tutaj...Ja chyba wole jednak mieszkać w mieście-powiedziaałam przepraszająco
-I chcesz mieszkać w Warszawie...-westchnął
-No nie koniecznie w Warszawie...poprostu w mieście...
-Czyli chcesz mieszkać w mieście,i sprzedać ten dom?
-Nie chce go sprzedawać,mógłby zostać jako domek letni...
-Ale wtedy nie będzie nas stać na inny dom,rozumiesz...?
-Czyli tu zostajemy...-westchnęłam zdenerwowana i wyszłam z pokoju schodząc po schodach.Założyłam tenisówki i szybkim krokiem wyszłam z domu trzaskając drzwiamy.
Poszłam do lasu.Wsadziłam ręce w kieszenie i szłam przed siebie.Las nie był duży,ale można było się w nim zgubić,jednak mieszkając tu już dość długo,wiedziałem że mi nie gorozi zgubienie się tutaj.

Chodziłam tak bezcelu ok.2 godzin,kiedy usłyszałam głos Filipa.Wołał mnie.Usiadłam za drzewem,podciągnęłam kolana pod brode i tak siedziałam.Słyszałam jak Filip przechodził obok mnie,ale mnie nie zauważył.
Nawet nie wiem kiedy,zasnęłam pod tym drzewem.

Obudziłam się,i powoli otworzyłam oczy.Ciemno.Nic nie widziałam.Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzine: 1:30. Zadzwoniłam do Filipa:
-Filip,wypuść Rome'a do lasu,tylko szybko...
-Ty jjesteś w lesie?!
-No tak,wypuść go poprostu i się nie martw...

Po ok.10 minutach usłyszałam Rome'a
-Filip...-machnęłam ręką zza drzewa,myśląc że to on.Ktoś podszedł do mnie,i przykucnął przedemną.To Adrian
Szybko ściągnął swoją bluze,i okrył mnie nią,po czym wziął mnie na ręce
-Czy ty zdajesz sobie sprawe z tego,jak wszystkich nastraszyłaś?Marcin z Łukaszem i Kacprem szlajają się po tym lesie i Cie szukają,a Filip nie jest w stanie usiedzieć w miejscu,on strasznie się o Ciebie martwi,a ty sobie wycieczki po lesie urządzasz...
-Przepraszam,wiem że jestem głupia...
-Nie jesteś głupia...Poprostu narobiłaś wszystkim nie złego stracha...
-Przepraszam...Ostatnio nic mi się nie podoba,i wszystko robie po swojemu...Nie powinnam tak wychodzić z domu...
Byliśmy jeszcze daleko od domu,a ja czułam,że Adrian nie da rady mnie tak nieść w nieskończoność.Po 10 minutach staneliśmy pod domem Julii i Kacpra.Postanowiliśmy narazie tu zostać.Więc z wielką nadzieją że chociaż Julia jest w domu,postanowiliśmy u nich zostać.
Stojąc już na własnych nogach nie pewnie zapukałam do drzwi.Adrian dzwonił do chłopaków z wieścią że mnie znalazł.W tym samym czasie Julia otorzyła mi drzwi.
-Gdzie ty byłaś?-zapytała i przytuliła się do mnie
-Nie ważne...Zadzwonisz po Filipa...?-zapytałam i weszłam do środka

>ok.pół godziny później<
Kacper,Łukasz i Marcin już są tu dość długo...Ale Filipa jeszcze nie ma...
Julia,Kacper,Marcin,Adrian i Łukasz dawno przestali myśleć o tym co wywinęłam,ja sama z resztą też przestawałam o tym myśleć...Kiedy nagle do domu wszedł Filip.Ja,jak to ja,oczywiście się rozkleiłam i rzuciłam się mu na szyje
-Przepraszam...-szepnęłam tak cicho,że nie wiem czy to usłyszał
-Nic się nie stało,tylko nie rób tego więcej...-szepnął rónie cicho.Czyli słyszał.
Staliśmy w przedpokoju,z którego rochodził się odnogi do drzwi pokoi.Jednak do salonu prowadziło duże przejście bez drzwi.
Filip chcąc poprawić mi humor,delikatnie musnął moje usta.Przygryzłam jego dolną wargę,nnie pozwalając mu się odsunąć
-Yhmym...-mruknęłam cicho co miało znaczyć. 'Nigdzie Cie nie puszcze...'
On znów przywarł swoimi ustami do moich,i powoli wepchnął swój język w moje usta,po czym odpowiedziałam mu tym samym.Nasze języki właśnie odgrywały taniec,ocierając się o siebie.Położyłam dłoń na szyji Filipa,a on swoją na moim biodrze,i kontynuowaliśmy całowanie.Staliśmy tak dość długo,aż w końcu usłyszeliśmy komentarz z ust Łukasza:
-Boże Święty...oni znowu się liżą...
Wszyscy wybuchli śmiechem łącznie z nami.Nie ukrywam,że skończyło się na tym,że teraz będe miała ślad zęba Filipa pod dolną wargą.
Złapałam Filipa za ręke i weszliśmy do dużego pokoju i usiedliśmy na półogrągłej kanapie,na przeciwko Łukasza
-Już nie przesadzaj...Jak będziesz w naszym wieku to zrozumiesz-odpowiedział Filip,z czego wszyscy zaczęli się śmiać,ponieważ Łukasz jest od nas wszystkich o 2 lata starszy.
Zapanowała duża luźniejsza atmosfera,wszyscy się śmiali,i raczej starali się zapomnieć o moich wyczynach.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się długo.Wszyscy mieliśmy już wakacje,więc nikt się nie przejmował godziną,ponieważ siedzieliśmy na prawde długo.

W środku nocy poszliśmy do domu,i położyliśmy się odrazu spać.Miałam ogromną nadzieje że tej nocy w końcu będziemy spać spokojnie...

Zasnęłam ok.5,więc obudziłam się ok.12:30.
Filip muskał mnie nosem po szyji,i delikatnie całował w policzek,więc odwróciłam się twarzą do niego
-Musimy poważnie porozmawiać...-westchnął
-O czym?
-No o tym,że chcesz się przeprowadzić do miasta...Skarbie,ty się po tyodniu tam znudzisz,i będziesz chciała tu wracać...-westchnął
-No może i masz racje...
-Pogadamy o tym kiedy indziej,ok?
Pokiwałam głową na tak,i odwróciłam się plecami do Filipa
-Ale nie obrażaj się na mnie...-powiedział,i przytulił mnie,ręką gładząc mój brzuch
-Nie rób,boli mnie...-powiedziałam,wstałam z łóżka i wyszłam do łazienkiżeby się ubrać.
Założyłam jasnobordowe rurki,i luźną szarą bokserke z wyblakłym czarny krzyżem.Nie malowałam się,ani nie czesałam,mimo to spędziłam w łazience ok.pół godziny.W pewnym memencie spędzonego tam czasu przyległam do ściany i ze łzami w oczach osunęłam się na podłoge,i schowałam twarz w dłoniach."To nie możliwe...." pomyślałam.Spojrzałam załamana z oczami czerwonymi i opuchniętymi od łez na umywallke.
Filip dobijał się do zamkniętych drzwi łazienki.Wstałam szybko z podłogi,szybko się ogarnęłam,i wyszłam z łazienki
-Płakałaś?-zapytał
-Nie-odpowiedziałam wymuszając uśmiech
-Słuchaj,mój tata jest za granicą i miał jakiś poważny wypadek...Mama nie może pojechać bo musi zostać z Izą,i poprosił mnie żebym do niego jak najszybciej pojechał...Chcesz jechać ze mną?-zapytał szybko
-Nie,jedź sam,nie chce zawadzać...
-Skarbie,nie będziesz zawadzać...-westchnął-Będe za jakieś 2 tygodnie,poradzisz sobie?
-Jasne...Ale...musisz tak szybko jechać? Ja musze z tobą porozmawiać...
-Jak będe już na miejscu,to zadzwonie do Ciebie i wtedy pogadamy,dobrze? Ja już serio musze jechać,przepraszam Skarbie...Na pewno nie chcesz ze mną jechać?
-Nie,jedź już...Pa...-stanęłam na palcach i pocałowałam go delikatnie w policzek
-Wróce jak najszybciej,obiecuje...-powiedział i zbiegł na dół po schodach.
Chwile potem jak już wyszedł,poraz kolejny osunęłam się na podłoge i po raz kolejny płacząc.Nie płakałam dlatego że Filip nie zgodził się na przeprowadzke,płakałam z zupełnie innnego powodu.
Do pokoju wszedł Łukasz,podniósł mnie i posadził na łóżku
-Co ten gówniarz Ci znowu zrobił?-zapytał zdenerwowany
-Nie nazywaj go tak...-płakałam bez przerwy
-No to co on zrobił?!
-To zrobił!!!-wyciągnęłam dłoń w strone Łukasza
Bezradnie oparł łokcie na kolanach a palce wsadził we włosy
-Musisz z nim pogadać-powiedział nie patrząc na mnie
-On wyjechał,jak ja mam to zrobić...?
-Zawioze Cie do niego.Gdzie on jechał?
-Nie wiem,powiedział że jak dojedzie to zadzwoni...Łukasz,daj mi już spokój...
Bez słowa wyszedł z pokoju.
Przez całą noc mój telefon się nie odzywał,a ja płakałam.
Kolejnego dnia o.6 zadzwonił mój telefon
-Hej Skarbie...-westchnęłam-Błagam,wracaj już...-znów się rozpłakałam
-Co się znowu stało?Czemu znowu płaczesz?
-ĩe do Ciebie przez kamerke z laptopa,dobra? Musze Ci coś pokazać...
Rozłączyłam się,położyłam się na plecach,wzięłam laptopa,i położyłam go sobie na górnej części brrzucha i piersiach,i szybko zadzwoniłam do Filipa przez kamerke.
Uśmiechnęłam się szybko i pomachałam dłonią
-No to co chciałaś mi pokazać?
Sięgnęłam do kieszeni i przysunęłam dłoń do kamerki
-Ja się z tym jeszcze nie moge pogodzić..-rozpłakałam się poraz kolejny
Filip przeciągnął ręką przez włosy
-Kiedy się dowiedziałaś?
-Wczoraj rano,chciałam Ci powiedzieć,ale ty pojechałeś.
-Spokojnie,nie płacz...nie chce Cie teraz jeszcze bardziej zasmucać,ale ja nie wróce za dwa tygodnie...
-Szybciej?
-Za trzy miesiące...
-Żartujesz sobie?Przecież ja się zapłcze na śmierć...
-W weekend przyjade po Ciebie,i wracasz tu ze mną.Nie wybaczyłbym sobie jakbyś ZNOWU przezemnie płakała...
-Nie Filip,nigdzie nie jade,zostaje tutaj,fatalnie się czuje,nie jestem w stanie zejść do kuchni,a co dopiero jechać do...gdzie ty tak właściwie jesteś?
-W Szwajcarii.Byłaś u lekarza?
-Nie,nie byłam jeszcze,poprosze jutro Łukasza i mnie zawiezie...
-Ale...to normalne że się tak źle czujesz?-zapytał zmartwiony
-Skąd mam wiedzieć?Jestem w takim stanie pierwszy raz-zaśmiałam się
-Ja wiem,poprostu strasznie się o Ciebie martwie...Zawołasz Łukasza?
-Jasne...-powoli zeszłam po schodach,i poszłam po Łukasza,i skorzystałam z okazji że byłam na dole i poszłam do kuchni.

{Oczami Łukasza}
Wiktoria poszła do kuchni,a ja szybko pobiegłem na góre
-Łukasz,jesteś?-zapytał mnie głos z komputera
-Co chcesz?
-Powiedziała Ci?
-Taak...-westchnąłem
-Słuchaj,cholernie się o nią martwie,zawieź ją do lekarza,co?
-Teraz?-zapytałem ździwiony
-Tak,teraz...
Wyłączyłem laptopa Wiktorii i zszedłem na dół
-Jak się czujesz?
-Źle...-odpowiedziała
Podszedłem do niej,podniosłem ją i zaniosłem ją do samochodu
-Filip mi kazał Cie zawieść do lekarza.Wiesz jak on strasznie się o Ciebie boi i martwi?
-Wiem że się martwi...
-Wiesz że dopóki on nie przyjedzie to ja będe się o Ciebie tak martwił,i tobą zajmował?-westchnąłem i prawie już byliśmy na mejscu.

{Oczami Wiktorii}
Wiedziałam że Filip na pewno będzie kazał Łukaszowi mnie gdzieś zawieść.No i oczywoście Łukasz wywiózł mnie do miasta,do lekarza.
Strasznie się stresowałam,ale wiedziałam że i tak musiałabym to zrobić,wcześniej czy później.

U lekarza byłam ok.pół godziny,Łukasz czekał na mnie na korytarzu.
W końcu wyszłam z gabinetu i bez słowa wyszłam obok Łukasza.
W domu poszłam prosto na góre,i zadzwoniłam do Filipa.Po pierwszym sygnale odebrał
-Zawiózł Cie?
-Spokojnie,mam wrażenieże ty się denerwujesz bardziej odemnie-zaśmiałam się
-Humorek powrócił?
-Tak powrócił.Lekarz mi uświadomił co się stało,i zaczęłam się z tego cieszyć.Mam nadzieje że ty też-uśmiechnęłam się do siebie
-Narazie jeszcze to do mnie nie dociera-zaśmiał się
-Jak wrócisz za te 3 miesiące to mnie nie poznasz,i wtedy już będziesz musiał sobie to uświadomić.
-No na pewno się troszeczke zmienisz.
-Będe cztery miesiące do przodu.
-Teraz to już na pewno się niezgadzam na żadną przeprowadzke,tu są o wiele lepsze warunki niż w mieście.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?Spędze wakacje bez Ciebie i bez alkoholu.Do dupy takie wakacje-zaśmiałam się
-No bez alkoholu to na pewno,nawet nie próbuj,bo ja i tak się od Łukasza wszystkiego dowiem.Dobra Skarbie,lece już,postaram się wrócić jak najszybciej.Kocham Cie.Dbaj o siebie
-Ja Ciebie też...-odpowiedziałam,a on się rozłączył.
Odłożyłam teledon,położyłam się na łóżk,i położyłam dłonie na podbrzuszu.Uśmiechnęłam się sama do siebie i westchnęłam.

Wakacje były jednym słowem do dupy.Filip całe 3 miesiące siedział w Szwajcarii,Adrian rozstał się z Dominiką i siedział załamany w domu,Marcin z Łukaszem wyjechali do Wielkiej Brytanii,a Julia z Kacprem do Hiszpanii.Zostałam sama.

^październik^
Filip miał już dzisiaj wrócić.Wstałam o 5:30,i założyłam leginsy we flage USA,do tego Filipa szarą bluze i niebieskie vansy.Zrobiłam sobie kitke i zawinęłam ją w koka.
Chciałam wyjść z Romeem na spacer,ale jestem przeziębiona i nie moge wychodzić z domu.
Zadzwonił do mnie Filip:
-O której będziesz?-zapytałam
-Już prawie jestem,jeszcze pół godzinki.Jak się czujesz?
-Jestem przeziębiona-pociągnęłam nosem-Nie moge wychodzić z domu,więc nie będe na Ciebie czekać na zewnątrz-zaśmiałam się
-Ty to najlepiej leż w łóżku teraz-odpowiedział
-Przecież wiez że ja nie dam rady usiedzieć w łóżku...
-Jedziemy dzisiaj do Warszawy?
-A mówiłeś coś rodzicą?
-Nie,no i dlatego moglibyśmy pojechać...
-No dobra...-westchnęłam
-To się zbieraj,ja zaraz będe...

Nie miałam za bardzo nastroju na wycieczki krajoznawcze,ani na obwieszczenie Izie,i rodzicą Filipa o...o dziecku.Skoro ja i Filip już pogodziliśmy się że jestem w ciąży,to oni tak czy inaczej też będą musieli się z tym pogodzić.
Narazie o ciąży wiem tylko ja,Filip i Łukasz.I najlepiej by było jakby tak zostało.Nie chce żeby niewłaściwe osoby się o tym dowiedziały (...)

Jest piątek,więc zostaniemy w Warszawie na weekend i wrócimy do domu.Musze poważnie porozmawiać z Filipem,a nie chce żeby ta rozmowa odbyła się w samochodzie...









Rozdział taki jakiś dziwny mi wyszedł XD Ale chyba nie jest zły....długo nie było rozdziału(żadna nowość) Ale w końcu jest :D

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 15

A miało być tak pięknie...Moja 18-tka, najważniejszy dzień w życiu wielu dziewczyn w moim wieku,a wyszło na to,że płakałam przez połowe imprezy...To był perfekcyjny prezent na 18-te urodziny,bardzo dziękuje i polecam wypróbować na swoich dziewczynach chłopacy,na pewno wasza ukochana będzie wasza do końca życia...tak jak ja jestem za to bardzo wdzięczna Filipowi.Prezent był cudowny...
Na szczęście Marcin mnie zrozumiał.Został ze mną,mimo że na górze było słychać odgłosy świetnej zabawy z dołu.Został ze mną,przytulał czule,uspokajał mnie...Myślałam,że jak był w tej Wielkiej Brytanii,to kogoś tam poznał,ale z drugiej strony nic o nikim nie mówił...Ale to jest Marcin! Musiał kogoś tam poznać! Jest przystonjy,mądry,zabawny...Ale jest też postrzegany jako kobieciarz...! Teraz,kiedy tak o tym pomyślałam,boje sie,zże może mnie potrakować jak reszte dziewczyn,z którymi kiedyś kręcił...Znaczy, 'może mnie potraktować jak reszte dziewczyn'...A ja oczywiście wyobrażam sobie nie wiadomoco...Nawet jeśli zapyta sie mnie o związek,co jest mało prawdopodbone swoją drogą,ale jeżeli zapyta,to sie nie zgodze.O nie,na pewno nie...
Filip jest przyjacielem Marcina,i ja nie moge mu tego zrobić...Jezu,o czym ja teraz mówie?! Filip jest skończonym idiotą,dlaczego ja w ogóle o nim teraz myśle?! Ale te wszystkie dni spędzone razem...Te wszystkie spacery,pocałunki... Dlaczego on mi to zrobił...? Myślałam że to będzie ten jedyny,a on mnie tak poprostu zostawił...!! Może to poprostu pod wpływem alkoholu...widziałam że pił,jak każdy... Ale po co ja sobie wmawiam takie głupoty?! Chociaż...po alkoholu ludzie mówią różne rzeczy...Zazwyczaj prawde...Tak w ogóle,gdzie on teraz jest? Co sie z nim dzieje? Jest mu teraz żal? A może w końcu czuje sie wolny? Tęskni za mną? Może jest w Warszawie? U swoich rodziców?
Nie moge sie ciągle nim tak zamartwiać,on ma przecież 19 lat,na pewno sobie bezemnie poradzi...Byłam poprostu zabawką,musze sie z tym pogodzić...

Założyłam na siebie granatową bluze z kapturem,oraz różowym napisem "S'ile vous plait",dotego siwe,luźne,dresowe spodnie z niskim krokiem.Nie miałam nastroju na wychodzenie z domu,więc butów na sobie nie miałam.

Od rana dzwnoiła do mnie bezprzerwy mama Filipa,więc wyłączyłam telefon,i schowałam go do kieszeni.
Marcina już niebyło.Kiedy zasnęłam(cudem) Marcin zszedł na dół,i bawił sie dalej.Kolejny cham.Ździwiło mnie,że nikt nie zauważył że mnie nie ma na dole w pokoju.

W domu byłam sama,Łukasz spał w Adriana...
Wyszłam z pokoju,i po schodach zeszłam na dół.Nie obchodziło mnie w jakim stanie teraz jest dom,poszłam prosto do kuchni,i zrobiłam sobie herbate.Usiadłam przy stole,i podciągnęłam kolana pod brode.Zaczęłam sie rozglądać po kuchni,i spojrzałam z utęsknieniem na butelki po piwie,winie,wódce...na te wszystkie kieliszki stojące na blacie...Łza zakręciła mi sie w oku,jak sobie uświadomiłam,że inni podczas MOJEJ 18-tki bawili sie lepiej niż JA...Zagotowała sie woda na herbate,więc dokończyłam mój napój i wróciłam do stołu.Włączyłam telefon,i weszłam na jeden z portali społecznościowych.W powiadomieniach miałam życzenia wysyłane na moją tablice,oraz z 5 filmików z imprezy.Zobaczyłam je wszystkie...Nie wiem po co ja to zrobiłam...Kolejny raz zapłakana wyłączyłam telefon,i schowałam go do kieszeni.
Rozpłakałam sie jak małe dziecko...nie wiem dlaczego.Przepraszam.Poprostu nie wiem.Wytarłam jednym palcem łzy,i mimo tego rozpłakałam sie jeszcze bardziej.Dlaczego? Pierścionek.Tak,pierścionek.Pierścionek od Filipa.Zupełnie o tym zapomniałam...Zrozpaczona gwałtownie ściągnęłam biżuterie z ręki,i rzuciłam nim w kąt kuchni.Mam już dosyć tego dnia,a dopiero sie zaczął.Mam dosyć tego życia.I to kolejny raz przez Filipa.Najpierw w sytuacja z moimi płucami,a teraz to...Nie,ja nie dam rady dłużej tego ciągnąć...Nie moge dłużej z nim żyć,już nie raz mnie ranił...
Nagle drzwi do kuchni się otworzyły,i stanął w nich....stanął w nich Kamil...:
-Co ty tu robisz?!-zapytałam nie kryjąc łez
-Bo ja...ja mieszkam tu nie daleko...No i pamiętałem o twoich urodzinach...i poprostu przyszedłem Ci złożyć życzenia,ale ty chyba nie jesteś w humorze...
-No nie jestem,masz racje-wysyczałam
Kamil wyciągnął krzesło spod stołu,i usiadł na przeciwko mnie
-Czemu tak płaczesz?-zapytał
-Nie twoja sprawa
Złapał moje nogi i oparł stopami na jego udach.Delikatnie głaskał nogi od stóp po kolana.Jednak czuł sie zbyt pewnie,i przesówał ręke coraz wyżej
-Zostaw mnie w spokoju!! Nie wiesz że sie rozstaliśmy??!!-wrzasnęłam i wstałam z krzesła
-I co teraz,zawołasz tego swojego całego Filipa?-zaśmiał sie
-Wynoś sie stąd-powiedziałam,i wyrzuciłam go z domu.
Dlaczego ja mam takiego pecha do związków?! Wiem,może zostane lesbijką? Wtedy bym nie miała takich problemów.
Moje rozmyślenia przerwał kolejny raz dźwięk otwieranych drzwi:
-Czego jeszcze tu szukasz?!-byłam pewna że to Kamil
-Ej,Skarbie,co sie stało?-usłyszałam pytanie."Skarbie"? To Łukasz.Jemu tak wolno akurat do mnie mówić
-Łukasz...-westchnęłam i przytuliłam sie do niego
-Skarbie,co sie dzieje...?-mocno mnie przytulił
-Bo-o...Fi-lip...mnie-e-e...zost-ta-wił...w-w...mo-je...u-ro-dzi-ny...ró-wno...o...pół-no-cy-wyszlochałam
-Gdzie on jest?!!
-Nie wiem...Ale Łu-kasz...nie...ró-b...mu...ni-c...pro-sze Cie-e
-Dlaczego mam mu nic nie robić,skoro to zwyczajny dupek?!
-Uspo-kuj sie...
-Teraz,to najpierw ty sie uspokój...-westchnął,i wyciągnął telefon
〓Ł-Łukasz R-rozmówca〓
Ł:Gdzie jesteś?
R:Nie ważne
Ł:No właśnie ważne
R:Nie moge Ci powiedzieć
Ł:Czemu?
R:Nie twoja sprawa

Łukasz wyszedł zkuchni...nic nie powiedział tylko wyszedł...

{Oczami Łukasza}
Ł:Czy ty zdajesz sobie sprawe z tego,co ty jej zrobiłeś?!
R:Daj mi spokój,to nie ma sensu...

Rozłączył sie.On nie zdaje sobie sprawy z tego,jak ona przez niego cierpi...A ja tak tego nie zostawie.Wiktoria jest dla mnie ważna,ale jest tylko przyjaciółką,kumpelą...Nie chce z nią chodzić,bo nie szukam narazie miłości na 'całe' życie,więc tak czy inaczej,musielibyśmy sie rozstać,a nie chce żeby to znowu musiała przeżywać...A ja nie chce jej tego fundować.

{Oczami Wiktorii}
Łukasz rozmawiał z Filipem.Na pewno.Normalnie by raczej nie wyszedł...
Mam już tego wszystkiego dosyć...Tego dnia,tego życia,poprostu wszystkiego.Jedyne rozwiązanie...-żyletka.Wiem że to głupie...Ale ja sobie z tym nie poradze...

Wstałam z krzesła,podeszłam do szafki,i wyciągnęłam żyletke.Sprawdziłam jeszcze tylko czy Łukasza nie ma w domu...Nie było go,więc stanęłam nad zlewem,i palcem przejachałam palcem po nadgarstku,a chwile potem po żyletce...Chwyciłam ją 3-ema palcami,i zwinnie przeciągnęłam ją po nadgarstku.Uczucie nie było wcale przyjemnie.Strasznie bolało,piekło,szczypało...Jednak nie przestawałam.To jedyne co mnie uspokajało.Zaczęłam krzyczeć,głośno krzyczeć.Na początku sądziłam że to będzie fajne,ale jednak nie.Bolało mnie gardło,głowa,oczywiście ręka...pocięta od nadgarstka prawie do łokcia...Co ja zrobiłam...Co ja zrobiłam...? Co ja zrobiłam???!!!
Osunęłam sie po ścianie na podłoge,oparłam wyprostowaną, pokaleczoną ręke o kolano,i dalej płakałam przerażna tym co właśnie zrobiłam...Dlaczego ja jestem taka głupia?! Dlaczego ja zaufałam Filipowi?! To wszystko przez niego,dlaczego on mnie zostawił...? Nie mam już na nic siły...

Obudziłam sie w znanym mi pomieszczeniu.To samo łóżko,ta sama szafka,te same drzwi...Już wiem.Szpital.Znowu to samo...I przez kogo? Znowu przez Filipa.
Chciałam coś powiedzieć,ale gardło mnie strasznie bolało...Ręke miałam zabandażowaną.Moją drugą ręke,trzymała męska dłoń.Dłoń Filipa:
-Wyjdź stąd...-powiedziałam,mimo że prawie nie mogłam mówić
-Wik...
-Powiedziałam wyjdź stąd-powtórzyłam sie-Czy ty nie rozumiesz że jestem tu przez Ciebie? ZNOWU przez Ciebie.Mogłeś chociaż udawać że Ci na mnie zależy,wtedy przynajmniej bym tak nie skończyła...-z wielkim trudem uniosłam pokaleczoną ręke-Teraz już i tak nie masz u mnie szans,możesz wyjść,twoje siedzenie tutaj nie ma sensu.Niczego już nie zmienisz-powiedziałam ze łzami w oczach-Aha,i tego też sie już pozbyłam-powiedziałam łamiącym sie głosem,i kilka łez spłyneło po moim policzku-Filip,to koniec,rozumiesz?To już nie ma najmniejszego sensu,idź już,prosze,nie chce z tobą rozmawiać...
-Ale...Mi na tobie jeszcze zal...
-Idź już-przerwałam mu
W końcu wyszedł.Nie chce na niego dłużej patrzeć.Nie chce dłużej z nim rozmawiać.Nie chce mieć z nim nic wspólnego.Nie chce go już przytulać.Nie chce go już całować.Nie chce go już kochać.Nie chce tego ślubu.Nie chce tego dziecka o którym nie raz mi mówił.Poprostu nie chce Filipa.I tyle.Mógł chociaż udawać...

{Oczami Filipa}

"Teraz już nie masz u mnie szans".Te słowa Wiktorii dzwoniły mi w uszach,nie mogłem ich wyrzucić z pamięci.Przecież ja ją kocham,zależy mi na niej jak na nikim ani niczym innym,zrobie wszystko,dosłownie WSZYSTKO żeby ją odzyskać.To mój największy skarb,moje oczko w głowie...Ona musi być znów moja.Musze ją odzyskać...Ona chciała sie przezemnie zabić,nie wiem czy mi jeszcze zaufa...Ale postaram sie o to.

{Oczmi Wiktorii}
Po paru godzinach wyszłam ze szpitala.Marcin po mnie przyjechał,i zabrał mnie do miasta,do salonu tatuażu.Sama go o to prosiłam.Spojrzałam na rany na ręce,i stwierdziłam,że tylko mnie oszpecają.Chce te rany zakryć tatuażem.Tatuaże podobały mi sie od zawsze,i od zawsze planowałam mieć tatuaże.Poza tym moim marzeniem było zrobić sobie pierwszy tatuaż kilka dni po moich 18-tych urodzinach.Właśnie spełniam moje marzenia.

Na pociętej ręce,będą mi tatuowali zamkniętą kłódke,a nad nią napis "Nothing worths mentionong" co zaczy "Nic niewarte wspomnienia".Sądze że nie będe tego żałować.W życiu nie zapomne tego,co przez niego przeżywałam.I bez tatuażu bym pamiętała...

Przez cały czas Marcin trzymał mnie za ręke.Cieszyłam sie że tu jest,bardzo sie cieszyłam.Na początku plany były takie,że przyjde tu z Filipem,to on trzymałby mnie za ręke...Miał to być prezent dla mnie od niego,z okazji moich urodziń.I miał być zupełnie inny.Byłoby to serduszko ze skrzydełkami na obojczyku.
Wiem,że ten tatuaż,to była nie przemyślana descyzja,ale ciesze sie z niego.I to bardzo.

Mężczyzna powoli dotknął mojej skóry igłą,i delikatnie przebił górną,delikatną część skóry.Spięłam sie,i odwróciłam głowe w drugą strone.
Zacisnęłam oczy,a łzy napłynęły mi do oczu.Po chwili dałam im upust,ale tylko kilku
-Spokojnie...-Marcin szepnął do mnie
-Boli?-zapytał mężczyzna,i spojrzał na mnie
-Nie-odpowiedziałam dobitnie,chociaż w rzeczywistości nie mogłam znieść bólu.

Po 2 godzinach było po wszystkim.Tatuaże zostały owinięte specjalną folią,po czym zapłaciłam te 400 zł.i wyszliśmy z salonu.
Marcin dał mi swoją bluze,którą założyłam na obolałe ręce,po czym Marcin zawiózł mnie do domu.

^W domu^
Byłam strasznie zmęczona,więc położyłam sie do łóżka.Marcin siedział na fotelu na przeciwko łóżka,pisząc coś w telefonie
-Marcin...-stęknęłam
-Co jest?-zapytał,i uniósł oczy patrząc na mnie
-Zimno mi...-powiedziałam
Marcin schował telefon,położył sie obok mnie,i przytulił,uwarzając na moje ręce.
Dziwnie sie czułam leżąc przytulając sie do Marcina na łóżku,w którym nie raz przytulałam sie z Filipem...
Ja ciągle myśle o Filipe...? Ciągle zadaje sobie to samo pytanie,i ciągle nie znam odpowiedzi.
-Marcin...Dlaczego on mnie zostawił...? Ja sobie z tym nie radze...-powiedziałam łamiącym sie głosem
-Spokojnie maleńka...-odpowiedział,i przyciągnął mnie bliżej do siebie-Nie przejmuj sie nim,to zwykły dupek
-Marcin,ja nie moge o nim zapomnieć,ja byłam z nim prawie 2 lata,to nie jest takie łatwe...
-A wiesz co jest jeszcze trudniejsze? Miłość na odległość.Wiesz dobrze,że byłem w Wielkiej Brytanii,nie?Ja mam tam dziewczyne.Do Polski wróciłem na stałe.Strasznie za nią tęsknie,a ona za mną...Przejdziemy przez to razem,co Skarbie?-zapytał
Odetchnęłam z ulgą,kiedy dwiedziałam sie,że on ma dziewczyne.
Ok.20 Marcin wyszedł,i poszedł do Julii i Kacpra,bo przecież on z nimi mieszka.Z nami,przepraszam ze mną mieszka Łukasz,ale nie było go tu od 2 dni.
Robiłam sobie kolacje,bo od 2 dni nic nie jadłam,i byłam przez to strasznie głodna,i robiąc tą kolacje myślałam o Łukaszu,kiedy właśnie on wszedł do domu
-O wilku mowa-uśmiechnęłam sie do Łukasza.Miałam na sobie ciągle bluze Marcina.Łukasz nic nie wiedział o moich świeżych jeszcze tatuażach.
-Nie jest Ci gorąco w tej bluzie?-zapytał i uśmiechnął sie również
-Nieee-odpowiedziałam z uśmiechem-Coś Ci pokaże-podciągnęłam rękawy bluzy,i pokazałam Łukaszowi tatuaże na moich rękach
-Kiedy ty to zrobiłaś?-ździwił sie
-Dzisiaj,z Marcinem.Ładne?-zapytałam
-No,są ładne,starannie wykonane...Ale ty na pewno jeszcze sie zejdziesz z Filipem,i będziesz tego żałować-powiedział
-Chciałabym wrócić do Filipa,ale już nigdy mu nie zaufam...Tak w ogóle,to masz z nim jakiś kontakt? Rozmawiał dziś z tobą?
-Ja...Ja przepraszam,nie moge Ci powiedzieć gdzie on jest...
-Łukasz...
-Wiktoria.Nie.Serio nie moge.-stanowczo odpowiedział
Zdenerwowałam sie,i poszłam do pokoju.
Położyłam sie na łóżku,i rozmyślałam o tym,gdzie teraz może być Filip.W Warszawie? Kiedyś wspominał coś o rodzinie w Poznaniu...Ja musze do niego wrócić.Bez niego sie załamuje,nie radze sobie z niczym...
Postawiłam sobie za cel porozmawianie z nim,i zrobie to.
Łukasz chyba poszedł wziąć prysznic.Szybko,ale po cichu zeszłam na dół.W salonoe leżał jego telefon.Nie powinnam tego robić,ale wzięłam ten telefon,i w wiadomościach odszukałam numer Filipa,i zaczęłam czytać wiadomości.Po ok.2 minutkach,znalazłam informacje o tymczasowym miejscu zamieszkania Filipa.Było to miejsce,na które w życiu bym nie wpadła.On jest u Julii i Kacpra.Zadzwoniłam szybko do Julii

-Gdzie jesteś?
-Z Kacprem na imprezie jesteśmy w mieście,a co?
-Nic,pogadamy jutro.Paa-rozłączyłam sie,i założyłam tenisówki na nogi-Romeo,chodź!!-zawołałam psa,bo przecież nie będe biegła sama po ciemku przez las.
Wybiegłam z domu z psem przy nodze.
Po 15 minutach byłam pod drzwiami ich domu.W naszym domu Julia zostawiła drugie klucze,więc sobie otworzyłam,i szybko weszłam do środka,zostawiając psa na dworzu
-Filip??!!-krzyknęłam-Filip,jesteś tu?!-zrozpaczona wołałam
Stałam na środku pokoju,i wołałam go.Oczywiście nie słyszałam żadnej odpowiedzi.Z oczy dalej wypływały mi łzy.
Bezsilnie upadłam na kolana,i schowałam twarz w dłniach
-Filip...-szepnęłam resztkami sił,i siedziałam tak długo,płacząc bez przerwy
-Spokojnie Skarbie,jestem tutaj...-usłyszałam znany mi głos,a na barkach poczułam ciężar znanych mi silnych rąk
-Filip...-powiedziałam jeszcze raz,po czym wstałam,i rzuciłam sie mu na szyje

{Oczami Filipa}
To ona.To ona,to Wiktoria.Znowu czuje jej malutkie,delikatne ciało,przylegające do mojego ciała.Moja kruszynka,moja księżniczka znowu tu jest,znowu jest przy mnie.
-Nie rób mi tego więcej...-wyszlochała,i skoczyła,opalatając mnie w pasie nogami.Cała drżała,trzęsła sie,szlochała jak dziecko,dławiąc sie łzami
-Nigdy już tego nie zrobie,obiecuje...-wyszeptałem jej do ucha-Ale dlaczego ty tak płaczesz...?
-Bo Cie kocham...-wtuliła sie we mnie mocniej
-Co ty tu masz?-zapytałem,postawiłem ją na podłodze,podciągnąłem rękawy bluzy,i złapałem jej nadgarstki-Ciełaś sie?!
-Przepraszam...-odpowiedziała-Ja już nie miałam siły,miałam dość tego wszystkiego...Wiem że to było głupie...
-To przezemnie,prawda?-troche sie zdenerwowałem.Nic mi nie odpowiedziała,tylko znów zaczęła płakać.
Ja ją ranie.Ciągle ją ranie,a ona płacze.
-Chodź Skarbie do domu,spokojnie,nie jestem na Ciebie zły,rozumiem że sobie nieporadziłaś z tym rozstaniem...-złapałem jej delikatną rączke,i wyszliśmy z domu Julii i Kacpra.

{Oczami Wiktorii}
Filip stwierdził,że wypił wtedy zdecydowanie za dużo,i zaczął wygadaywać głupoty.Ja jednak wiem swoje,i dam mu szanse.KOLEJNĄ szanse.Ale do końca już mu nigdy nie zaufam...

Wróciliśmy do domu,i poszliśmy odrazu na góre.Byłam tym wszystkim zmęczona.
-Skarbie...?-Filip szeptnął,kiedy już leżeliśmy wtuleni w siebie w łóżku-Gdzie masz pierścionek...?-zapytał,oglądając moją dłoń
-Przepraszam,narazie nie chce go nosić...Ale mam go,tutaj-wyciągnęłam pierścionek w pudełeczku,z szafki nocniej
-Rozumiem...-westchnął



Bardzo prosze,kolejny rozdział ;> Uwinęłam sie z nim w maire szybko,więc czekajcie już na kolejny ;3
Doszłam do wniosku,że rozdiały będą pojawiały sie w niedziele wieczorem,lub w poniedziałem rano,więc przez tydzień powinnam napisać dość długi rozdział ;)
No i oczywiście dziękuje wam że tu jesteście,i to czytacie...<3

Krótki mi ten rozdział wyszedł,przepraszam ;c